wtorek, 30 października 2012

Trotyl w Smoleńsku i wielka afera Tu-154




Dziś odkrycie obiegło dzienniki telewizyjne i portale internetowe.
Na resztkach wraku samolotu prezydenckiego który rozbił się w Smoleńsku znaleziono ślady trotylu, 
materiału wybuchowego używanego między innymi w górnictwie. 

Odkryty przez niemca Franza J. J. Wilbranda w 1863 roku. To materiał trwały i niewrażliwy na uderzenia, również mało wrażliwy na tarcie, ma wysoką temperaturę wymaganą do zainicjowania wybuchu. To sprawia że jest stosunkowo bezpiecznym materiałem do przechowywania i przenoszenia. Odpalony musi być poprzez użycie silnych detonatorów. Bliżej znany fanom kreskówek spod znaku królika Bugsa i zespołów rockowych pod dźwięczną nazwą TNT. W tonach trotylu podaje się wartości sił wybuchu bomb jądrowych.

Ślady trotylu i nitrogliceryny znaleziono między innymi na 30 fotelach lotniczych. Na śródpłaciu samolotu, oraz w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem również odnaleziono ślady tej substancji.
Jak podaje serwis informacyjny Rzeczpospolitej, śladów tej substancji było tyle, że jedno z urządzeń pomiarowych wyczerpało skalę. Podobno zbliżone wyniki dało badanie miejsca katastrofy.

Eksperci wciąż nie są w stanie stwierdzić skąd mogły się wziąć ślady tego materiału na szczątkach wraku. Biorą podobno pod uwagę że osad mógł pochodzić z niewybuchów z okresu II wojny światowej.

Dziś telewizja wyemitowała posiedzenie Antoniego Maciarewicza, na którym zabrało głos bardzo wiele osób związanych pośrednio, lub bezpośrednio z dochodzeniem w sprawie katastrofy. Byli tam też członkowie rodzin ofiar.
Całe spotkanie miało bardzo intensywny przebieg, w którym dało się wyczuć żal i bulwersację, ale i gniew, oraz nienawiść, zwłaszcza wśród członków rodzin. Nie dziwiłoby mnie to, gdyby nie fakt, że politycy tak chętnie podkręcają te emocje i próbują wykorzystać do kolejnej gry politycznej. Nie miałbym nawet nic przeciw... w końcu na tym polega polityka. Ale nawet to warto umieć robić dobrze.
Stwierdzenia typu: „...powinniśmy zwrócić się do naszych sprzymierzeńców...”, „...zwrócić się w tej sprawie do Unii Europejskiej...” świadczą o wyjątkowej niedojrzałości politycznej i poważnych błędach logicznych wygłaszających takie stwierdzenia.

Polska nie jest Unii na rękę. Jeśli ktoś jeszcze nie zorientował się, że posiadanie w swoich szeregach kłótliwego i niesfornego członka, który sam nie potrafi poradzić sobie ze swoimi sprawami jest, co najmniej, problematyczne jeśli nie cholernie kłopotliwe.
Unia Europejska nie jest i nie będzie chętna stawać w obronie Polski-Rosyjskich waśni. Między tymi tworami politycznymi należy raczej dopatrywać się dążenia do wielkich przyjaźni. Europa nie posiada wielkich złóż ropy, czy gazu ziemnego... nie posiada wielu dóbr, zwłaszcza dóbr naturalnych, które w Rosji są towarem eksportowym. Zwłaszcza gdy Skandynawowie siedzą grzecznie na własnych złożach i nie deklarują się ich wyprzedawać w najbliższej przyszłości, co jest doskonałym ruchem politycznym i ekonomicznym.
Dlatego upatrywanie w Unii naszego obrońcy i wspólnika jest nie tylko mylne, ale świadczy wręcz o poważnej niedojrzałości politycznej, lub też o poważnych lukach w edukacji.

Używanie natomiast ciężkiej artylerii mówiąc o „Kłamstwie Smoleńskim” i oskarżanie Rosji o wszelkiego rodzaju matactwa i organizowanie zamachu, to już zdecydowany błąd. Nie jesteśmy dość silnym państwem aby drażnić rozleniwionego niedźwiedzia rzucając mu kamyki w nos.

Sprawę należy wyjaśnić i zgodzić się należy, że Polskie władze, oraz osoby odpowiedzialne za dojście prawdy dają ciała od dawna, ale to nie oznacza, że powinniśmy rzucać na ślepo oskarżeniami i ulegać emocjom.
To nie jest dobra droga dla polityki.

Niemniej sama sprawa jest ciekawa i należy ją wyjaśnić, a jeśli osoby winne się odnajdą pociągnąć je do odpowiedzialności.
A w kwestii odpowiedzialności i pociągania do niej mam zdecydowanie radykalne poglądy i właśnie takiego radykalnego załatwienia sprawy życzę wszystkim osobiście zainteresowanym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz