środa, 26 września 2012

"A na co płacimy te podatki?" - I jak tu odpowiedzieć dziecku, że na utrzymanie stada świń?




 Większość z was zapewne wie, ale będą też tacy, którzy nie są tego w pełni świadomi, że przychodząc na świat w naszym kraju każde nowo narodzone dziecko musi mu zapłacić 22 497 zł?
Tyle wynosi Dług Publiczny naszego kraju w przeliczeniu na obywatela. I żadne becikowe tego nie zmieni. W sumie właśnie tym się charakteryzuje ten rodzaj długu, że jest rozłożony na każdego obywatela kraju (w tym każde dziecko rodzące się w kraju) i powinien być przez takiego obywatela spłacany sukcesywnie.
Pieniądze na pokrycie długu państwo bierze z podatków. A te z kolei nakłada na swoich obywateli zgodnie z sytuacją polityczną i finansową kraju.
Dlaczego piszę o tym co większość internautów ma głęboko we wtyczce?
Ponieważ pomimo płacenia podatków nasz Dług Publiczny nie tylko się zwiększa, ale rośnie w zastraszającym tempie. W sumie sam nie wiem co bije w górę szybciej nasz Dług Publiczny, czy licznik odwiedzin posranych małolatów na stronie Justina Biebera? Zainteresowani mogą wejść na stronę www.dlugpubliczny.org.pl i przekonać się na własne oczy.

Nasze państwo jest wolne i niezawisłe o co walczyli i przelewali krew nasi dziadkowie, jednak zarządza samo sobą w sposób tragiczny! Pomijam kwestię emerytur, która moim zdaniem jest czyimś żałosnym żartem, ale utrzymanie aparatu biurokratycznego jakim jest nasz rząd wyniosło w ciągu ostatnich czterech lat prawie 1,6 miliarda złotych! W przeliczeniu na jednego obywatela to niemal 2 360 zł dziennie (To oznacza że powstrzymanie takiego wydatku przez 10 dni całkowicie zniwelowałoby Dług Publiczny), a to jedynie koszt zapewnienia odpowiednich warunków do pracy posłom. W to wliczyć można takie rozliczenia jak zakup telewizorów LCD do Domu Poselskiego (293 tys. zł), przetarg na tablety (88 tys. zł + VAT), wypożyczenie 20 obrazów ze zbiorów Muzeum Narodowego (95 tys. zł), pielęgnacja roślin (420 tys zł)... a to jedynie wierzchołek góry lodowej!
Samo wyremontowanie basenu sejmowego (w którym do niedawna posłom wolno było kąpać się pod wpływem alkoholu, bo nie ma to jak piwko/winko/łiskacz i basenik) kosztowało ok. 71 tys zł, dodatkowo jednak posłowie zafundowali sobie karnety sportowo-rekreacyjne za 78 tys. zł.


Tymczasem zbliża się zima, tym samym okres świąteczny. Dla niedoinformowanych to okres radości, kolend, wydatków i wszechobecnego sępienia. Tak SĘPIENIA!!!
Pisanego wielką literą i z wykrzyknikami. Żaden okres w ciągu roku nie generuje takiej ilości reklam, jak i równie wielkiej ilości akcji charytatywnych, fundacji pomocy dzieciom, S.O.S. dla poszkodowanych, i akcji pomóż "Marcinkowi" (tu również inna Zuzia, Ola, Asia... w sumie wszelkie krótkie imiona się nadadzą... byle nie zajmować nadmiaru czasu antenowego i łatwo zapadało w pamięć. Jeszcze nie udało mi się przyuważyć Zenona, Leona, czy innego Janusza). To zrozumiałe z psychologicznego punktu widzenia. Zimno na dworze nieciekawa pogoda, wolelibyśmy nie wyściubiać nosa za drzwi. Jeśli więc pokaże nam się obraz zmarzniętej dziewczynki z zapałkami mam podświadomy odruch utożsamienia się i okazania empatii. Nie mówię, że nie powinno się pomagać potrzebującym. Zgodnie z "Ewangelią Biznesu" Andrew Carnegie'go obowiązkiem bardziej szczęśliwych obywateli jest pomoc tym mniej szczęśliwym, a często doświadczonym przez los. (Z nim też nie zgadzali się najbliżsi współpracownicy... Ciekawe dlaczego? ;) ) Ale który kretyn wpadł na pomysł, że jesteśmy mniej doświadczeni przez los? W końcu KAŻDY z nas ma 22 497 zł do spłacenia!! I nie pomaga tu, że masa ludzi jest bezrobotna, a o zarabianiu średniej krajowej nie wspomnę, bo czasem i minimalna to bogactwo, acz starczy na pączki dla dzieciaków w wigilię.
Pomijam już przygody z dziećmi, które same siebie "urządziły" wejściami na słup wysokiego napięcia, czy zabawą na torach kolejowych... zgodnie z zasadą Darwina z jakiejś cholera przyczyny te wypadki miały miejsce. Napomknąłbym o eliminacji najsłabszych ogniw innych takich, ale byłbym zlinczowany przez rzeszę "Dobrych" ludzi.



Osobiście uważam, że byłoby wspaniałym prezentem wigilijnym gdyby rząd postanowił przeznaczyć te 78 tys. zł z rekreacyjnego baseniku i spa żony posła, czy rozpieszczonej córeczki na to by pomóc poszkodowanym dzieciom. Aby zrefundować najcięższe operacje czy w końcu pomóc dzieciom z białaczką, czy astmą... Ale lepiej jest wygrzać dupeczkę w saunie za pieniądze podatników, prawda? Ale co tu zrobić z deficytem i długiem publicznym???
Pracujmy do 67 roku życia! Tak żeby dożyć do pierwszego roku emerytury i paść w drugim. Bo gdzie wtedy trafią nasze pieniądze? Do rąk ZUSu w nowej szklanej klimatyzowanej cały rok siedzibie.
Znaczy MY pracujmy i nasi ojcowie i matki. I ci najbardziej poszkodowani, którym nie starcza za 1300 zł na chleb pod koniec miesiąca, o wyprawieniu dzieci do szkoły, czy zrobienie im gorącego obiadu nie mówię.

I co my biedni obywatele na to?
NIC! Nic nie robimy. Żadnych strajków... za zimno. Żadnych porządnych buntów. Jedynie cicha akceptacja owieczek idących na rzeź. Gdy afera ACTA była na pierwszej stronie Demotywatorów i w sumie każdego innego serwisu internetowego na ulicach mieliśmy niemal pospolite ruszenie. Ale gdy ludzie wybrani do rządzenia państwem bez mała od 20 lat dają ciała jak Ukrainka (z góry proszę o nie linczowanie przez zwolenniczki FEMENu) na poboczu drogi w deszczowy dzień pozwalamy im na to i czekamy cierpliwie do następnych wyborów. Jak gdyby Nasz los zależał od nich...
No cóż... zależy. Tak długo jak im na to pozwalamy.

Z pozdrowieniami dla wszystkich

StyleOnTheRun

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz