sobota, 2 czerwca 2012

Higiena osobista = Wróg publiczny numer jeden.



W końcu po przedłużającej się zimie pełnej wiatrów (nie, nie po pizzy), śniegów, nieprzejezdnych dróg i zapaleń migdałków nadeszła upragniona wiosna. Temperatura kilkakrotnie osiągnęła dość wysoką wartość zamieniając wiosenny dzień w prawdziwy termiczny koszmar. O ile wiele osób lubuje się w uczuciu bycia przypiekanym niczym obracający się kurczak na automatycznym rożnie w budce z fastfoodami, ja preferuję umiarkowane temperatury. Zapewniają mi one komfort psychiczny, fizyczny i komunikacyjny. I choć dzisiejszy dzień jest chłodniejszy, to jednak o tym ostatnim rodzaju komfortu chciałbym dziś napisać.

Co oznacza komfort komunikacyjny? Wiele rzeczy. Szybkość transportu miejskiego, czystość wagonów, ale przede wszystkim czystość współpasażerów.
I nie zrozumcie mnie źle. Każdy spoci się w upalny dzień i każdy w takim momencie zaczyna nieprzyjemnie capić. Bywa jednak pewna specyficzna grupa pasażerów komunikacji miejskiej, która uważa że zwykłe capienie nie wystarcza. Że będąc prawdziwym członkiem naszego społeczeństwa, przodownikiem capienia nie wystarczy capić świeżym potem. Otóż credo tej podgrupy głosi iż w upalny dzień "Capienie winno być dostatecznie silne by wypłoszyć innych podróżnych wliczając w to kierowcę."

Każdy z nas zapewne zna odwieczne prawidło głoszące wszem i wobec, że brud o grubości powyżej jednego milimetra odpada sam. Trudno się z tym kłócić gdy wspominam doświadczenia z dzieciństwa. ;) Po zabawie w "Wojnę", "Czterech pancernych", lub "Drużynę A" nigdy nie wracało się do domu czystym. O "McGiverze" nie wspomnę bo przyjście z płonącym koktajlem mołotowa do kuchni wywoływało reakcję inną niż zabrudzenie ciała... zwłaszcza gdy trafiło się na mamę. Reakcja równie entuzjastyczna, acz niekoniecznie sprowadzająca się do mycia na siłę.
Jednak wracając do tematu, czy to oznacza, że nie mycie się powinno stać się sportem narodowym hucznie obchodzonym każdej wiosny?

Jak wspomniałem na wstępie mamy dziś chłodny dzień. Tym bardziej zaskoczyło mnie gdy wsiadając do autobusu poczułem znajomy, choć wcale nie przyjemny, zapach doskonale znany regularnym użytkownikom komunikacji miejskiej.
I naprawdę rozumiem kiedy ktoś jest upośledzony, chory, ślepy bądź niefortunnie nie obdarzony kranem i domem, w którym może się umyć. Jednak czuć odór kilkudniowego potu i smród niepranych chyba od roku ubrań od młodej dwudziestokilkuletniej dziewczyny z makijażem na twarzy i w krótkiej mini? To drobna przesada!
Jak może tak diabelnie je**ć od osoby tak młodej i jak zdawało się po ubiorze nie mieszkającej pod mostem?

Na początku wydawało mi się że to zapach od innego niecnego osobnika w autobusie, który postanowił ogrzać się jadąc na gapę. Przeszukując jednak rzędy zaobserwowałem, że poza mną, jakimś chłopcem, który cały czas zakrywał nos i tą dziewczyną nie było tam nikogo podejrzanie wyglądającego jak członek koczowniczego klanu "śmierdzących wędrowców miejskich".
Co więcej nawet ci ludzie potrafią się czasem umyć. Byłem świadkiem i mogę zeznać pod przysięgą :)

Jakim cudem w takim razie ta moda osoba mogła tak okropnie śmierdzieć? I co jest ze smrodem w naszym kraju?
Czasem jadąc latem sam zastanawiam się czy nieprzyjemny zwyczaj tramwajarzy i kierowców autobusów do włączania grzania w klimatyzacji podczas upalnego dnia jest wyszukanym planem na zwiększenie kolorytu zapachowego naszej ojczyzny, czy na wywołanie u ogółu społecznego awersu do korzystania ze środków komunikacji miejskiej?
Tak na marginesie gdzie jest do cholery logika grzania w autobusie/tramwaju latem? Zwłaszcza że cholernym kierowcom chyba łapy przy klimie upier... dziela zimą bo zawsze zamarzam podczas jazdy. To chyba objaw wzrastającego kretynizmu tej podgrupy społecznej.

Dziewczyna widząc moje zainteresowanie swoją osobą zaczęła się uśmiechać.
Słyszałem, że ludzie którzy nieprzyjemnie pachną przyzwyczajają się do odoru i zwyczajnie nie odczuwają go podobnie jak nie zaprawieni w bojach z mydłem i ulegający mu codziennie w łazience cywile. Ale w tym momencie zrozumiałem, że ta młoda kobieta kompletnie nie zdaje sobie sprawy, że jej niewymyty jebiący smrodem tyłek jest przyczyną dla, której nagle modny wiosną trend "im mniej tym lepiej" przestałem uważać za przyjemny dla męskiej populacji!
Może gdyby założyła długą grubą i szczelną suknię jakimś cudem nie zasmrodziłaby środka komunikacji miejskiej na prawie godzinę jazdy!
Szczytem było gdy po opuszczeniu autobusu, nadal uśmiechając się przez ramię, kierowca opuścił swoją kabinę i postanowił poświęcić kilka minut na otworzenie okien i lufcików w pojeździe mieląc w zębach "Kurwa!! Ale jebało".

Tu apel do rodaków.... myjcie się kurwa!!! Zwłaszcza latem!
Panowie jeśli macie włosy pod pachami, sam dezodorant nie zabije zapachu, czasem trzeba się umyć... używając mydła!!!! Wiem wiem High-Tech i całkowity niemęski metroseksualizm, ale czasem człowiek musi... inaczej reszta się udusi.
Drogie panie... jeśli nie macie włosów pod pachami (w wyniku zabiegów higieniczno-estetycznych, lub eksperymentów genetycznych) myjcie też te miejsca gdzie je macie!
Tak o głowach też mowa! :D

Apel do uśmiechniętej jebiącej na cały pojazd pani...
Bardzo proszę udać się do lekarza... to, że tego nie czujesz jest na pewno objawem chorobowym. Nawet muchy uciekały od tego smrodu!
Zamiast na nowy podkład, szminkę i tusz do rzęs wydaj parę złotych na cholerne mydło!!! Jeśli nie dla nas, podróżnych, to przynajmniej dla nieszczęśnika który kiedyś postanowi wykorzystać fakt, że masz na sobie mini.

O zdumiewającej zdolności noszenia mini w dniu gdy reszta ludzi chodzi w kurtkach innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz